Korona z Czarodrzewu

Tytuł
Korona z Czarodrzewu
Autor
Tad Williams
Data premiery
08/10/2019
Liczba stron
896
Wydawnictwo
Rebis

„Korona z Czarodrzewu” to najnowsza powieść Tada Williamsa rozpoczynająca cykl „Ostatni Król Osten Ard”. Jest to powrót do znanego już fanom autora świata, jednak wiele lat później (seria „Pamięć, Smutek i Cierń”). Znani bohaterowie zdążyli się zestarzeć i doczekać wnuków, świat odetchnął po pokonaniu złowrogiego Króla Burz i wszyscy doczekali swojego „i żyli długo i szczęśliwie”. Ale czy na pewno?

Książka jest klasyczną powieścią fantasy. W odróżnieniu od tak popularnych w ostatnim czasie młodzieżówek, tu akcja nie pędzi na łeb na szyję, byle tylko zachęcić czytelnika do jak najszybszego czytania. Tu mamy zupełnie inną ligę. Opowieść rozwija się nieśpiesznie, autor powoli wprowadza nas do swojego nowego świata, który jest niezwykle przemyślany, posiada bogatą historię, różne nacje o zróżnicowanej kulturze i pochodzeniu. Również bohaterów mamy tu całe mnóstwo. Narracja prowadzona jest z różnych perspektyw, zarówno króla i królowej, księcia, złowrogich Nornów, tajemniczych Sithów, czy też prostej niańki z odległego Nabbanu. Dzięki temu świat Osten Ard jest przedstawiony bardzo kompleksowo i potrafi oczarować już od pierwszych stron.

Osobiście nie czytałam oryginalnego cyklu i trochę się obawiałam, czy ten zupełnie nowy świat mnie nie przytłoczy swoim ogromem. Ku mojej uciesze, nie miałam z tym najmniejszych problemów. Poczułam się związana z bohaterami już po kilku pierwszych rozdziałach. Same postacie są przedstawione bardzo prawdziwie. Miriamele i Simon, stare dobre małżeństwo, wciąż się sprzeczają, dogryzają sobie, ale przede wszystkim kochają się nad życie i wspierają w każdej sprawie, nawet jeśli nie do końca im się to podoba. Morgan, następca tronu po tajemniczej śmierci ojca oddaje się pijackim rozrywkom i nie przejawia najmniejszej ochoty na podjęcie królewskich obowiązków.

Przez całą książkę autor powoli buduje napięcie. Na spokojnym, pozbawionym konfliktów świecie zaczynają się dziać niepokojące rzeczy. Po jakimś czasie nawet najwięksi sceptycy muszą przyznać, że jest ich zbyt wiele by były jedynie dziełem przypadku. Gdy opowieść posuwa się do przodu jest coraz więcej zaskakujących momentów i niespodziewanych zwrotów. To co zdawało się być spokojną idyllą tak naprawdę okazuje się jedynie grą pozorów, skrywającą knowania i intrygi na najwyższym poziomie. Jedyne, co mi nieco zgrzytało to zaadaptowanie religii chrześcijańskiej to realiów magicznego świata. Ja rozumiem, że idea jedynego boga jest bardzo kusząca i przemawiającą do większości ludzi, jednak w oryginalnie stworzonych światach wolałabym również oryginalną religię, która w tym świecie powstała. Tymczasem tutaj mamy pogańskie panteony starych bogów (które są bardzo w porządku) i nową religię monoteistyczną, gdzie Jezus został przemianowany na Aedona i to tyle jeśli chodzi o różnice.

Gdy skończyłam „Koronę z Czarodrzewu” od razu sprawdziłam, kiedy wychodzi kolejna część. Tak mnie ta historia wciągnęła. Teraz odczuwam niedosyt i chcę więcej, bo ciężko mi porzucić tę magiczną krainę. Książka ma ponad 800 stron więc trochę czasu się z nią spędza, a mimo to, gdy już przeczytacie epilog to jednak wciąż chce się więcej. To właśnie ten rodzaj książek który lubię najbardziej.

Jeśli lubicie klasyczną, epicką fantastykę, jak „Władca Pierścieni”, „Miecz Prawdy” czy książki Sandersona, to „Korona z Czarodrzewu” to dla Was pozycja obowiązkowa!

*****