A Vow so Bold and Deadly

Tytuł
A Vow so Bold and Deadly
Autor
Brigid Kemmerer
Data premiery
26/01/2021
Liczba stron
408
Wydawnictwo
Bloomsbury YA

“A Vow so Bold and Deadly” to trzecia a zarazem ostatnia książka z serii “The Cursebreakers”. Ponieważ dobrze czytało mi się poprzednie tomy byłam bardzo ciekawa jak ten cykl się zakończy. Słowo ostrzeżenia, ta recenzja będzie zawierać spoilery do pierwszych dwóch części, więc jeśli jeszcze ich nie czytaliście, to polecam zrobić to zanim zapoznacie się z moją recenzją.

“A Heart so Fierce and Broken” zostawiło nas w bardzo niepokojącej sytuacji. Syl Shallow z nowo wybraną królową Lią Marą i Greyem u jej boku postawiło Emberfall ultimatum – sześćdziesiąt dni na kapitulacje. Jeśli Rhen odrzuci te warunki, armia Syl Shallow ruszy na Emberfall przynosząc ze sobą kolejną wyniszczającą wojnę. Tym razem rozdziały w książce są podzielone po równo pomiędzy obie strony konfliktu i każda z nich ma swoje problemy, z którymi muszą się zmierzyć nim upłynie wyznaczony czas.

Muszę przyznać, że rozdziały z perspektywy Syl Shallow podobały mi się dużo bardziej niż te z Emberfall. Z ciekawością śledziłam postępy Lii Mary, która próbowała odnaleźć sposób by jej rządami kierowała dobrość i wyrozumiałość a nie strach i przemoc, które były normą dla jej królestwa przez całe stulecia. Grey również nie miał łatwego zadania, próbując przekonać niegdyś wrogą armię, że jest godnym zaufania sprzymierzeńcem, a jednocześnie nauczyć się w pełni panować nad nowo odkrytymi zdolnościami magicznymi. Niektóre sytuacje były jednak mocno przerysowane. Na pierwszy rzut oka widać było, że to pułapki, a mimo to bohaterowie, jak dzieci, maszerowali w sam środek kłopotów bez mrugnięcia okiem.

Z przykrością muszę stwierdzić, że czytanie o Rhenie i Harper nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Ponad pół książki wypełniają ich niekończące się kłótnie, które wynikają z tego, że w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Każde z nich ma głęboko zakorzenione żale, ale trzymają je skryte i wypuszczają tylko w przypływach złości. Potem na chwilę się godzą, aby w odpowiedzi na kolejne zdarzenie znów wrócić do „nie będę z tobą rozmawiać, ale nie powiem ci dlaczego, sam się domyśl’. Jak dzieci. Było to na tyle irytujące, że naprawdę miałam problemy, żeby przez te fragmenty przebrnąć. Nuda straszna.

Dopiero za połową książki dzieje się coś, co w końcu wywraca wszystko do góry nogami i bohaterowie (w końcu!) wpadają na najbardziej oczywiste rozwiązanie wszystkich swoich problemów, o którym powinni byli pomyśleć w pierwszej kolejności. Od tego momentu akcja idzie znacznie szybciej, zmierzając ku ostatecznej konfrontacji, która, niestety, również jest raczej nijaka. Miałam wrażenie, że niektóre wątki były rozwiązane zbyt pośpiesznie, podczas gdy inne zostały zupełnie porzucone i niewykorzystane.

Podsumowując, dla mnie książka jest mocno przeciętna. Brakowało to efektu wow i świeżości pierwszego tomu oraz rosnącego napięcia z drugiej części. Niektóre wątki były bardzo dobrze przedstawione, ale inne zupełnie nie wypaliły. Zakończenie nie wywołało u mnie żadnych emocji, więc nie mogę powiedzieć, żebym była usatysfakcjonowana takim zamknięciem cyklu.

***